Forum Forum RaYokOs
Forum członków drużyny RaYokO's
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nadesłane opowiadania

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum RaYokOs Strona Główna -> Hyde Park
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ashariel
eeR Veteran
eeR Veteran



Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:54, 07 Sie 2006    Temat postu: Nadesłane opowiadania

Zamieszczam tu wszystkie nadesłane opowiadania, wg kolejności nadsyłania (KayG był 1 ale wysyłał potem poprawioną wersję). Nie wszyscy się zgodzili na opublikowanie ich na stronie, ale postanowiłem je opublikować tam niedługo chyba ze ktoś wyrazi kategoryczny sprzeciw.

Opowiadanie SuNsHiNe:

W mieście Iunyama w Japonii żyło plemię "Ukrytych", którzy nie wierzyli w żadnego Boga, byli spokojną społecznością, która składała się z ok. 20 osób. Zajmowali się rolnictwem i uprawą ryżu. W czasach rozwijającej się magii i wojen pomiędzy wieloma klanami a mianowicie: Otori, Seishuu, Shirakawa, Tohan i Arai, jedynie oni nie byli po żadnej ze stron. Przywódcą Otori był Shigeru, Seishuu był Niwa Satoru, Sikarawa był Sadako, Tohan był Ida Sadamu, a Arai był Akita Tsumotu. Między klanami często zawiązywały się sojusze np. Otori i Arai, Tohan i Seishuu, Shirikawa za to nie miała sojusznika. Plemię "Ukrytych" żyło spokojnie aż....
Szesnasto letni Ashariel i jego kolega Demonoth, który miał lat siedemnaście bawili się jak każdego ranka w wojowników ninja, o których tak wiele słyszeli. Na zabawie upłynęła im część poranka. Nadeszła pora śniadania i Ashariel usłyszał znajomy głos, to była jego matka :
- Asharielu chodź, pomożesz mi przygotować śniadanie. - rzekła
- Już idę mamo. - odrzekł Ash, (Bo tak go nazywali)
Przegnał się z Demonothem i poszedł. Musiał pomagać swojej mamie, ponieważ jego tata zginął w dziwnych okolicznościach a nazywał się Neriol. Po śniadaniu poszedł z mamą na pole by zebrać ryż i inne warzywa,i owoce, które miały służyć jako kolejne posiłki dnia. Po ciężkiej pracy wybrał się nad strumień, który był oddalony od wioski o 3 km drogi. W czasie drogi podśpiewywał i podskakiwał wesoło, gdy już tam dotarł wykąpał się i postanowił wrócić do domu. Gdy tak szedł, po pewnym czasie zorientował się, że zabłądził, nie wiedział, w jaki sposób to się stało, ponieważ tak dobrze znał ten las. Po wielu godzinach niepewnej wędrówki, gdy już się ściemniło zobaczył światła. To była na pewno jego wioska, myślał sobie :
-Mama mnie okrzyczy, na pewno się martwiła, ale cieszę się, że już tu jestem...
Gdy chciał już dokańczać, usłyszał okropne krzyki i wrzaski, zobaczył, że cala wioska nagle staje w płomieniach i ludzie zaczynają łamać się i upadać jak drewniane marionetki. Wiedział już, że to samo musiało spotkać jego ukochaną mamę. Ale w pewnym momencie, nie wiedząc, co robić i co się dziej, zobaczył przemykającą między drzewami postać. Przestraszył się bardzo, lecz ją rozpoznał... Był to jego przyjaciel od najmłodszych lat Demonoth, pobiegł, więc za nim, a że był szybszy dogonił go i spytał :
- Co się dzieje, wytłumacz mi szybko. - rzekł zmęczony Ash
- Ktoś napadł na wioskę, to pewnie któryś z klanów... Musimy jak najszybciej z tąd uciec - odrzekł poważnym tonem
Demonoth złapał za rękę przyjaciela i zaczęli uciekać. Po godzinie ucieczki ktoś ich zauważył i zaczął ich gonić. To był jeden z tych, którzy napadli na jego wioskę. Niestety był on na koniu, więc chłopcy myśleli, że już nic ich nie uratuje, lecz w pewnym momencie coś wciągnęło ich do lasu. Był to Shigeru, lecz "przyjaciele na dobre i na złe" jeszcze o tym nie wiedzieli...
Ashariel obudził się nieco otumaniony, wstał i wyjrzał przez okno... To już nie była Iunyama tylko jakieś miasto. Nagle ktoś złapał go od tyłu za ramię. Był to wysoki, szczupły mężczyzna, miał zielone oczy i kruczoczarne włosy. Gdy Ashariel chciał coś powiedzieć, przerwał mu i rzekł:
- Przykro mi, widziałem jak przywódca klanu Tohan i jego wojownicy zabijali waszych przyjaciół i ich rodziny, a magowie podpalali wasze domy. - powiedział
- Ty nic nie wiesz... Ty nikogo nie straciłeś - odrzekł
- Owszem straciłem, ale zapomniałem się przedstawić jestem Shigeru z klanu Otori.
Po chwili ich zawziętej rozmowy obudził się Demonoth i powiedział :
- Jestem głodny... A...Ale gdzie my jesteśmy ? - spytał
- Jesteśmy w mieście "warowni" klanu Otori, to miasto zwane jest Hagi... - odrzekł przyjacielsko
- A...A...A kim Ty jesteś ? - spytał ponownie Demonoth
- To jest Shigeru. - powiedział szybko zdenerwowany Ashariel, który prawie płakał
- Nie martwcie się chłopcy zaopiekuję się wami... Nie martwcie się... Tylko powiedzcie mi jedno...Czy się na to zgadzacie. - wymamrotał Shigeru
- Tak, zgadzam się. - rzekł Ashariel
- Ja...JA tez się zgadzam. - zawtórował mu Demonoth
- A i jeszcze jedno wytrenuję was i przygotuję do nieuchronnie zbliżającej się chwili waszej zemsty na Idzie Sadamu z Tohan....

4 Lata później

Ashariel postanowił zostać wojownikiem Ninją, a Demonoth potężnym Magiem, który władał żywiołem wody. Shigeru wytrenował ich do tego stopnia, że byli najlepszymi wojownikiem i magiem w całej Japonii... Nie mieli sobie równych...
Pewnego dnia do Hagi przybyli wojownicy, Tohan i Seishuu. Dziwnym zbiegiem okoliczności wojska klanu Arai przebywały na terenach klanu Otori, a dokładniej na wielkich polach Shintaro. Doszło do walki. Rozpętało się piekło... Sterty ciał martwych wojowników i magów leżały na tych ogromnych polach, po wielu godzinach ciężkiej bitwy wszyscy polegli, tylko Ida Sadamu, Shigeru, Ashariel i Demonoth.
- Odsuńcie się chłopcy, ja to załatwię. - powiedział Shigeru
Może już nie tyle chłopcy, co młodzieńcy posłuchali swojego przybranego ojca i odsunęli się na dwa metry. Po chwili wyrównanej walki Shigeru został raniony w piersi padł... Demonoth natychmiast wyciągnął rękę ku Idzie i wypowiedział dziwne słowa...
Ida wyleciał na 5 metrów w powietrze i nagle spadł. Dwójka przyjaciół usłyszała dźwięki dochodzące z oddali wiec szybko pobiegli do ich źródła. Zobaczyli walczących Tsumoto i Satoru, tu tez przegrał ich bliski przyjaciel, który w ciągu ubiegłych 4 lat tak często ich odwiedzał - Satoru... Więc ty razem Ashariel rzucił swoim sztyletem w Sator'iego a ten padł na glebę i umarł...
Demonoth i Ashariel postanowili założyć 4-osobowy klan najlepszy na całym świecie...Przyrzekli sobie, ze nigdy się nie opuszcza i będą się wspomagać w potrzebie... Postanowili tez ze Ashariel będzie miał władzę całkowitą i będzie założycielem klanu a Demonoth będzie jego współzałożycielem. By dopełnić dzieła, podczas wyczerpującej i długiej podroży spotkali parę małżeńska potężnych magów Orionka i DuSzYcZkĘ. Zaprosili ich wiec do siebie. Niestety oni nie byli zbyt dobrzy i polegli podczas jednej z ich licznych walk. W czasie ich dalszej podroży spotkali wspaniałego maga Gr4K i świetnego wojownika Cedvina... Gdy i Qr4k umarł dołączyła do nich wojowniczko-magiczka Falka. Gdy zginęła Falka doszedł do nich wyśmienity mag zwany Majlem, później byli już tylko kokodile, Sabertooth i Amazing- jeden po drugim, lecz i oni polegli... W końcowym wyniku Cały klan składał się z :
Ashariel'a
Majlo'a
Cedvin'a
BossTone'a (który doszedł jako ostatni, ale, wyśmienity mag)
Podróżowała z nimi też mężna wojowniczka zwana SuNsHiNe, którą w pewnym momencie podróży poją sobie za żonę Ashariel. Przyrzekli oni sobie wierność do końca życia, wymyślili także swoje motto "Pozdrawiam przyjaciół i przeklinam wrogów, niech ścieżka krwi naszą ścieżką się stanie. Niech szał bitewny pochłonie nasze serca, bo walka to nie wszystko, ale wszystko to walka..."
Klan swój nazwali RaYoKo's
Wieści o ich mężności i sile rozeszły się po świecie jak tornado, które niszczy wszystkie przeszkody.
Legenda głosi, że żyją oni jeszcze w odległych zakątkach świata...

Koniec



Opowiadanie KayG:

Wojna... pożoga... krew...dookoła same martwe ciała braci i wrogów.Na ostrzach krew...krew... wiele ojców zgineło w boju osieracając synów i córki. Lecz każdy człowiek honoru woli zginąć w boju od miecza, niż w domu ze starości. Na tą wojne przygotowywał sie jeden z ojców młodego chłopca. Shaina [żona wojownika] młodego 6-letniego Ashariela niechciała tego... lecz jej mąż musiał wspomóc braci w boju. Nadszedł dzień wyprawy silny tęgi mężczyzna wziął miecz swego ojca [dziadka ashariela] i wyruszył w bój... przez długi czas matka z chłopcem wyczekiwali szczęsliwego powrotu ojca. Czekali pół roku az wkońcu zawital do ich domu najblizszy kolega Hitoshiego[bo tak miał na imie mąż Shainy] ... niemiał on miny szczęsliwej, promieniejącej, lecz miał mine smutną, posiwiałą... Shaina, miała złe przeczucie... z jej oczu wypłyneły pierwsze łzy, płyneły one powoli, błyszczały w świetle popołudniowego słonca... łzy goryczy smutku nie da sie powstrzymać. Mężczyzna miał przy sobie pakunek... rozwinął wstążke potem piękny materiał i wyjął miecz Ojca Hitoshiego położył miecz na stole i powiedział jedno słowo :
-Przykro mi...
Ogromna rozpacz żony łzy nie płyneły już wolno... ashariel chodź młody doskonale wiedział co sie stało... matka go obieła po czym razem pogrążyli sie we smutku. Długo trwała rozpacz po utracie ukochanego... Shainie jedynie zostały wspomnienia. Co sen on do niej wracał pełen namietnosci ocierał ją z łez pieścił jej ciało... obejmował. Tego właśnie jej brakowało najbardziej ciepła Hitoshiego jego ust i namiętnosci. Shaina ze swym synem asharielem długo cierpieli, ale Shaina była kobietą silną nie poddała sie. Wiedziala co musi robić... co mąż by jej kazał... musi wychować Ashariela na mężczyzne na wielkiego wojownika. Ashariel nie był zwykłym chłopcem, posiadał on niesamowitą siłę i szybkość... matka trenowała go jak mogła, razem przezyli piekne chwile... Ashariel chciałbyć jak najlepszy... chciał pomścić ojca bo tego wymagała jego natura. Wkońcu musiał nadejsc ten dzień... matka leżała w łóżku... rozmawiała z synem. Oboje wiedzieli że Shaina umiera. To było ostatnie pozegnanie. 17-nasto letni Ashariel chwycił delikatną reke matki... ostatnie jej słowa brzmiały :
-Kocham cię synku... Nigdy cie nie opuszcze... będe w twym sercu... kieruj się własnie nim.
Poczym zkonała... syn zalał sie łzami zacisnął pięść i odparł.
-Mamo zemszcze sie za ojca.
Shaina w czasie śmierci na ustach miała ukochanego nigdy o nim niezapomniała... umarła razem z nim.
Ashariel grążył się w smutku... stał się pełnioletni...pewnego ranka przygotował sie do wyprawy wział miecz dziadka i wyruszył w podróż bez konca, zaczął podróżować by znaleźść wypełnienie pustki w sercu.
Pewnego dnia młody wojownik szedł przez las... chrust łamał się pod jego nogami. i nagle usłyszał głosy blagające o pomoc. Ashariel wyjał miecz [dokładniej katane] swego dziadka i biegł w strone głosu, jego kroki były tak ciche jakby płynął w powietrzu. Był juz blisko wychylił się zza krzaków i zobaczył dwie osoby: młodego chłopaka z mieczem w ręku i starszego z czymś co przypomina różdżke... od tego przedmiotu biła jakaś dziwna energia a przed nimi 4 dorosłych zbójów. Ashariel wiedział co zrobić zacisnął ręce na mieczu wybiegł z krzaków i kilkoma atakami z zaskoczenia poprzecinał im gardła... nawet sie nie obejrzeli kiedy 4 męzczyzn leżalo na ziemi a katana była cała we krwi. Chłopaków stojących tuż obok przeszły dreszcze...Jeden z nich wyjąkał z siebie :
-dziekuje... uratowałeś nam życie
Byli oni pełen podziwu, lecz i lęku
Ashariel schował miecz uśmiechnął sie do chłopaków, zauważył ze byli biedni... porwane ubrania, bez butów... a miecze były wyjatkowo stare i zardzewiałe odparł do nich :
-jak macie na imie ? i co oni od was chcieli ??
-Na imie mi Cedvin a to jest Majlo. Cóż... niemamy domu... rodzice nas opuscili wychowaliśmy sie tu w lesie pomagamy sobie na wzajem i... niemieliśmy co jeść...okradliśmy tych ludzi... niestety zauwazyli to i chcieli nas zabić.
- nieprzejmujcie się... ja mam jedzenie... wyruszam w świat po zemste.
-zemste ?? -odpowiedział Majlo
-Tak, chce pomscić śmierć mojego ojca...
po chwili zmieszania Cedvin zapytał :
-Czy moglibyśmy tobie towarzyszyć ?? niema tu nic dla czego mielibyśmy zostać.
-Jasne
Ashariel uśmiechnął się serdecznie po czym wyruszyli w dalszą droge. Wiele rozmawiali po czym na prawde sie zarzyjaźnili... Ashariel uczył ich sztuki Walki mieczem, a majlo zadziwiał ich sztuczkami magicznymi, które stale trenował... pewnego dnia zaszli do okolicznej wioski by kupic Cedvinowi piekny miecz a majlo nową różdżke. Zaszli do kuźni Gdzie zobaczyli Wysokiego dobrze zbudowanego mężczyzne był on starszy nawet od Ashariela po twarzy można było rozpoznać że wiele przeszedł, mimo to był wyjątkowo serdeczny:
-Co moge dla was uczynić chłopaki ??
Ashariel zapytał
-mógłbyś wykuć miecz ??

-Dla kogo ??

-Dla mojego przyjaciela.

-A po co mu miecz ??

-By się bronic oczywiście.

-to bedzie trche trwało... mój znajomy prowadzi karczme są tam chyba wolne pokoje możecie tam spoczać.

- a gdzie można kupić różdzke i jakieś czarodziejskie ksiegi ?
Twarz kowala posnuła sie zdziwieniem po czym odparł
-A kto jest tu magiem ??

Majlo odpowiedział niepewnie
-Ja
Silny męzczyzna przyjżał sie majlo...
-czuje od ciebie wielką moc... lecz nie umiesz nad nią zapanować, okiełznać. Również interesuje sie magią to troche dziwne ponieważ kowale zwykle nie interesuj sie tym. Różdżki i wszystkie magiczne rzeczy znajdziecie w magicznej wiezy... wychodzicie na główną aleje idziecie prosto potem w prawo, niesposób jej nie zauważyć.

-Dziekujemy -odparli wszyscy

Ashariel, Cedvin i Majlo zrobili tak jak kazał kowal kupili różdżke i ksiegi... długo czekali na upragniony miecz co dzień towarzyszyli kowalowi... rozmawiali z nim, opowiadali swoje historie, przeżycia [widać było że kowal jest zaintereswany historiami chłopaków] przy okazji Bardziej doświadczony kowal uczył majlo jak uzywać Magi przy tym sam zdobywał doświadczenie... Poczuli że między nimi jest prawdziwa więź przyjaźni. Nadszedł dzień wykończenia miecza, młodzi mężczyźni widzieli że w miecz Cedvina włożone było duzo wysiłku... Serca.
Kowal z uśmiechem na ustach powiedział :
-skończone
Cedvinowi b. podobała sie bron, miecz był idealnie wyważony, zaostrzony.
Majlo zapytał :

-Zrobiłeś dla nas tak wiele...Czy moglibysmy poznac choć twoje imię ??

-Nazywają mnie BossTone

-Mamy u ciebie ogromny dług wdziecznosci... Mozemy coś dla ciebie uczynić ??

Na twarzy BossTona pojawiło sie lekkie zmecenie... po czym wział sie w garść usmiechnał i zapytał :
-Czy mógłbym z wami podrużować ?? Nic mnie tu nie trzyma.
Wszyscy sie b. ucieszyli niesprawiało to dla nich problemu
ashariel powiedział :

-Bedziemy zaszczyceni.
Cała czwórka spakowała sie i wyruszyła w droge.
W podruży zdażało im sie wiele przygód... ratowali niewinnych i niszczyli wrogów nabierali ogromnego doświadczenia, nawzajem sie wspomagali, uczyli.
Któregoś dnia podróży rozmawiali o wojnie na której zginał ojciec ashariela... wszyscy współczuli ashareilowi i razem obiecali go pomścić... w ten czas pomyśleli o stworzeniu prawdziwego klanu. Klanu zemsty... krwi... potęgi w którym członkowie zniszczą zło. Długo nad tym myśleli aż wkoncu Ashariel Nazwał ich RAYOKO'S... Kazdy przysięgł bronić się na wzajem i pomscić niewinnych. W swojej dalszej podróży napotykali wiele prawych wojowników... również oni stawali sie jednym z RaYoKo'S lecz gdy znaleźli czgo szukali byli zmuszeni zostać w miejscu ich zycia i niemogli dalej podrózować z Asharielem... Lecz kto raz był RaYoKo ten jest RaYoKo do konca życia.

All Copyright by reserved by KayG



Opowiadanie Grins-a:

...kiedyś, bo to niebyło dawno, jakieś 4 miliony lat świetlnych, była sobie
starożytna Japonia (tylko ona istniała na kuli ziemskiej)...panował tam
bardzo potężny wódz o nick'u Ash Au Riel (Ashariel), był znany z tego, że
bardzo katował swoich podopiecznych, kara była jedna......gilgotki...tak
gilgotał swoim ulubionym, pochodzącym od GM'ola (taki starożytny
ptak), piórem, że ludzie zachodzili się ze śmiechu i pękali.....pewnego
razu młodzieniec o imieniu Mau Jlo (Majlo), sprzeciwił sie Ash Au Riel'owi
i postanowił udowodnić, że wytrzyma gilgotki swego pana...Ash gilgotał
go przez 40 dni i nocy, ale Mau niedawał za wygraną, to nic, że z jego
sików powstało jezioro Kłakła, trzymał się jak kleszcz psa...w jago ślady
postanowił ruszyć Bou SS Tou Nou(BossTone) i także jemu się udało,
chociaż że powiększył jezioro o dobre 1000 hektarów....Ceu Da Łin
(Cedvin) niepozostawał w tyle, przeżył gilgotki Ash'a, ale niemiał tyle
sików co jego poprzednicy, poprostu odwodnił sie chłopak...było jeszcze
paru osiłków, ale niesprostali próbie...ich imiona to między innymi: Ama
Uz Ing(Amazing)<---ten, aż kupe zrobił i to go zdyskwalifikowało...Deu
Monn Toh(Demonoth)<---twardy, ale miał uczylenie na pióro z
GM'ów...potężny wódz objął swoimi ramionami trzech wybrańców i
teleportowali sie do miejsca o nazwie, nie mniej egzotycznej niż ich
imiona, Kuku La Mu Niu...to było magiczne miejsce, z tamtąd właśnie
pochodził GM...Ash postanowił założyć druzyne, która miała za zadanie
walczyć przeciwko dobru...oj przepraszam to nie ta bajka...przeciwko złu
oczywiscie...nad nazwą myślał całe 5 sekund, bo jego umusł był jak
Pentium 500 Mhz...ta nazwa brzmiała Rył Ya Kłos( Rayoko's)...osiłki
przysięgali wierność, uczciwość i posługe małż....i to, że sie nieopuszczą,
aż do śmierci...i oto ta fantastyczna czwórka wyruszyła na podbój świata
zwanego, w dzisiejszych czasach, My-fantasy...szło im nawet nawet, aż
do momentu kiedy pojawił sie, ni stąd ni z owąd, Solerin...był to mega
wojownik o niespotykanej sile...postanowił zmierzyć sie z piórem
Ash'a...po rocznym gilgotaniu wreszcie Sol sobie tak siknął, że Ash musiał
leżeć na intensywnej terapii przez 10 dni...nic o nim niewiadomo, a jego
znajomi mówią, że jago oddech potrafi leczyć kaca, jego spojrzenie leczy
biegunke, jego uścisk stawia na nogi niepełnosprawnych...jest tak
hardkorowy, że tylko on potrafi odebrać asa serwisowego, to on kopnął
niechcący konia w szyje i powstały żyrafy, tylko on pijąc kawe z mlekiem,
może wypić mleko a kawe zostawić...ale postanowił żyć z Rył Ya Kłos w
harmonii i spokoju...życząc im: Niech moc będzie z Wami...


Opowiadanie Elvynnel-a:

Była ciemna i głucha noc. Tylko wiatr rozpylał ziarenka piasku po okolicy, tu raz tworząc małą kopkę, a raz ją przenosząc w inne miejsce. Niebo było czyste, nie wliczając tworzącej się sztucznej mgiełki. Tę okolicę przemierzał właśnie niestrudzony wędrowca. Kolor jego włosów trudno było ujrzeć w ciemności, jednak światła gęsto rozproszonych gwiazd po niebie uświadamiały, że miejscami miał je jasne, a innymi ciemniejsze. Stanął na chwilę, rozwinął mapę i szybko ją złożył. Zrobił kwaśną minę, podniósł głowę do góry i spokojnie się rozglądnął. Obrócił się, a jego oczy rozbłysnęły gdy ujrzały coś w oddali. Jeszcze raz, powoli się oglądnął. Szepnął pod nosem:
- A jednak.. No cóż, odrobinę zmian w planie nie zaszkodzi.
Przeszedł kolejny kawałek drogi, nim trafił na to, co wcześniej ujrzał: maleńką oazę. Zbliżył się do pierwszej lepszej palmy, oparł o nią i zaczął recytować swoją poezję, by po chwili zamknąć oczy na dobre kilka godzin.
***
- To musi być tutaj - rzekł Ashariel, gdyż tak rozbrzmiewało jego imię i pewnym, szybkim krokiem ruszył przed siebie.
Teraz, gdy słońce już wznosiło się wysoko nad horyzontem, można było ujrzeć jego postać. Był średnio zbudowany, miał jasną karnację i krótkie, spiczaste włosy. Nosił błękitny płaszcz, miał gruby pas i cieniutką katanę, przymocowaną do jego boku. Uwagę jednak przykuwały ciemne, czarno-czerwone oczy i dość dziwaczne uszy. Można wnioskować, że wywodził się korzeniami od elfów: być może jego prababka była jedną z tej szlachetnej rasy, tego nie wie nikt, bowiem żyjemy w czasach, gdy elfowie szlachetnej krwi są teraz nadzwyczajną rzadkością. Wróćmy jednak do Eulion, miasta do którego ów podróżnik trafił. Raczej nie można nazwać tej wioski miastem: nie miała wielkich, warownych murów które otaczały większość innych zamieszkiwanych terenów. Ashriel zatrzymał się, sięgnął do pasa. Gdy ponownie wzniósł ręce, w jednej z nich można było ujrzeć skrawek papieru, który w pewnym miejscu był zagięty. Był to prastary zwój, na którym widniały dziwne znaki. Przeleciał go oczami do zagiętego miejsca i delikatnie rozwinął go trochę dalej. Teraz już dokładnie zbadał 'słowo' po słowie by wyglądać coraz bardziej na sparaliżowanego. Ostatnia część nie zagięta brzmiała następująco:

'Gdy jednak strudzony wędrówką zmieni kierunek, zawróci, i trafi do Eulionu, by tam odnaleźć potężną wiedzę która sama uchyli się do niego'

- Niemożliwe.. A jednak - zwój jest zaprawdę magiczny!
Ashriel podniósł wzrok a gdy ujrzał pewien dziwny budynek na wzniesieniu , zapytał przechodnia oń. Ten mu odpowiedział, że jest to stara biblioteka i tylko nieliczni mają do niej wstęp, gdyż strażnik tego miejsca nikogo nie wpuszcza. Prawie nikogo bo tylko jeden jedyny osobnik do niego wszedł, i nigdy nie wrócił. Stało się to niedawno, bowiem niecałe 2 miesiące temu. Gdy to usłyszał, jego umysł przeszyła podwójna strzała. Jedna spowodowana stwierdzeniem, że właśnie przed 2 miesiącami ruszył w podróż. Druga, jak stwierdził on sam, była mocą drzemiącą w ścianach tegoż budynku. Wspiął się po kamiennych schodach a gdy dotarł do celu, rozwinął kolejny kawał pergaminu:

'A gdy stanie przed bramami mocy, pory roku zaczną mieć znaczenie a ich wieczność się zacznie

Był jeszcze dopisek:

Enval'not kwe blors, poeth'le dealn

Włożył go za pas i podszedł do drewnianych drzwi. Błysnęła jego katana którą uderzył we wrota cztery razy, równo. Wtem otworzyły się, a jego oczom ukazało się wielkie pomieszczenie, na którego środku stała jedna, bardzo zaskoczona osoba, zapewne strażnik, a tuż za nią lewitował w powietrzu następny osobnik, który miał zamknięte oczy. Ten który stał, jakby nie zważając na to że ktoś wszedł, zamknął drzwi i stanął przy nich.
- Czego tutaj szukasz mędrcze? - zapytał ten z zamkniętymi oczyma i stanął na nogach.
- Magii.. - powiedział Ashriel
- A więc nie masz czego tutaj szukać. Tutejsze księgi nie zawierają na jej temat nic - odpowiedział spokojnie mag.
- Nic tu się nie dzieje przypadkiem. Skoro zwój tu mnie przyprowadził, na pewno ją tu znajdę.
- Powiedziałeś zwój?! - krzyknął zaskoczony czarodziej - daj mi na to dowód.
- Enval'not kwe blors, poeth'le dealn
- A więc to prawda! Jeśli taka będzie Twoja wola, podążę za Tobą.
Dopiero teraz czerwonooki przejrzał na oczy. Odwrócił się na chwile i postawił dwa kroki w stronę wyjścia:
- Nie traćmy czasu: niech wypełni się to, co ma się stać!
Już nie samotnie, jako iż dwóch wyruszy sięgnąć po magię: wiedza i siła.
***
CDN

Ps: Przepraszam za nieścisłości, bodajże avatar Majla przedstawia kobietę ale jest facetem więc przedstawiłem jako mężczyznę.
Ps2: Błędy (nie nieścisłości) po części poprawione, myśle że będą jeszcze korekty a kolejne części kiedy wena przyjdzie (myślę że jutro lub pojutrze dokończe)

Prosze o początkowe komentarze będe przynajmniej wiedział co zmienić.

Edit: Jak teraz to przeczytałem, to stwierdziłem że nie jest źle, ale widać że wyszedłem z wprawy.

Edit2: Hmm.. Grins niezlą sobie parodie z tego zrobiłeś.. Wiesz, jak dla mnie to nie jest dzieło literackie xD Troche błędów, troche stylu, którego pewnie u mnie też niebrakuje, troche kpiny, troche parodii, troche niechęci.. ale liczy się to, że przynajmniej się ktoś za to zabrał xD

'Teraz, gdy jest już ich trzech, stawią czoło ostatniej potędze'

Zanim kompani dotarli do ostatniego punktu ich wyprawy, zdążyli się dość dobrze poznać.
- Jaki może być cel tego wszystkiego - zapytał Ashariel
- Ashariel, Majlo i BossTon(czyt. Bozztun xd) - szepnął jeden z nich
- Myślę że przyjdzie czas, kiedy się tego wszystkiego dowiemy. - odpowiedział ostatni
- Na pewno!
Tak rozmawiając szli szukając ostatniego ogniwa. Podążali wzdłuż rzeki, otoczeni górami i licznymi drzewami. Niebo było dość ciemne, gdyż zbliżał się wieczór. Ta trójka która kroczyła ścieżyną, wyglądała zabójczo w cieniu lasu do którego weszli.
- Tu się zdrzemniemy, a rano o świcie ruszymy dalej. Jako że wkraczamy na niebezpieczne tereny, będziemy pełnić warty.
Było bardzo ciemno gdy Ashariel i BossTon usypiali. Wiatr muskał płaszcz i twarz Majlo, na którego przypadło pierwsze czuwanie. Oparł się o drzewo i z szeroko otworzonymi oczami czuwał. Robiło się coraz zimniej, więc mocno owinął się w swe odzienie i tak doczekał się zmiany.
- Moja kolei. Zresztą, i tak nie zmrużyłem oka - rzekł Ashariel.
Tamten tylko pokiwał głową a wtedy jego oczy tak samo jak mocno były otwarte, tak silnie się zamknęły. Minęła może godzina, gdy strażnik zaczął wyszeptywać jakieś wiersze i podśpiewywać pieśni. Nawet nie zauważył, gdy coś zaszemrało w krzakach. Nagle klinga nieznanego miecza zatrzymała się na jego szyi.
- Ktoś ty i kim są Ci dwaj? Jesteście szpiegami?! - szepnął głos.
- Kimkolwiek jesteś, uspokój się. Nic Ci tu nie grozi. Jesteśmy zwykłymi pielgrzymami którzy zmierzają do Agron.
- Agron? Nie wyczuwam wrogości w Twym głosie.
- Więc opuść broń i powiedz mi, co TY tutaj robisz o tak późnej porze?
Klinga opadła a zza pleców Ashariela wyszedł bardzo dobrze zbudowany człowiek:
- Także podążam do Agron. Wybacz mi, dużo tu wrogich sił krąży w tej okolicy. Trzeba być naprawdę ostrożnym. Jeśli mogę, zabiorę się z wami. Trzymając się razem na pewno nic się nie stanie. A teraz idź spać, ja przejmę wartę.
Nad ranem wszyscy byli w pełni sił. Po tym jak tajemniczy mężczyzna wyjaśnił co się wydarzyło w nocy, wyruszyli.
- Na wieczór powinniśmy być na miejscu, jeśli nic nie napotkamy na naszej drodze - oświadczył.
Niestety, nim minęło 5 godzin, usłyszeli liczne głosy.
- Chować się!
Zbliżało się południe. Dwaj niestrudzeni wędrowcy przemierzali pustynie i oazy , góry i doliny nie odzywając się do siebie nawzajem. Nawet nie wiedzieli, że wędrują już tak dwa tygodnie.

'A gdy miną czwartą górę, staną na Samotnej Polanie. Po niej miną jeszcze dwie rzeki, nim natrafią na swój trop'

- Jakież imię dzierżysz? - zapytał Ashariel
- Majlo, Twoje już znam, więc mówić mi jego nie musisz.
- Zawarte jest w księgach?
- Nie, po prostu czytam w Twych myślach.

Więcej już nie rozmawiali, póki nie minęli drugiej rzeki od polany.
- Tam, w oddali widać dym - rzekł spokojnie Majlo
- Sprawdźmy to - w odpowiedzi szepnął towarzysz.
Okazało się, że dym był spowodowany spaleniem wioski. Gdy dotarli na miejsce, walka rozkręcała się tu na dobre. Wszędzie widać było ciała ludzi i przeróżnych stworów, poczynając od harpii kończąc na ograch. Wynik walki był z góry przesądzony: siły atakujących były zdecydowanie większe. Nagle, z jednego nietkniętego domu wynurzyła się postać. To co później się działo, wykroczyło ponad wszelką wyobraźnię. Wrogowie maleli z sekundy na sekundę padając od ognistych kuli tegoż osobnika.
- To musi być on! - syknął jeden z przybyłych - Nigdy nie widziałem takiej mocy!
Sięgnął po zwój i przeczytał o słowo za dużo:

'Zmęczeni dotrą do wioski gdzie bitwa trwać będzie. A gdy ujrzą jego potęgę, ulegną jej. A po chwili ruszą..'

Nie zdążył doczytać, bo jego bark przeszył niewyobrażalny ból. Jednak gdy upadł na ziemię, ból zniknął tak samo szybko, jak się pojawił.
- Ccco się stało?
- Argh.. Nie wolno igrać z przyszłością - szepnął i zdecydowanie sięgnął po katanę - Ruszajmy!

'Cięcia jego będą skuteczne, a umysł kompana niewzruszony. Ramię w ramię przegnają to zło, które stało im na przeszkodzie'

Potwory widząc potężną trójkę zrozumiały co ich czeka, jeśli się nie wycofają. Jeszcze tylko kilka czarów posypało się za nimi, nim zniknęli za widnokręgiem.
- Tylu rannych.. - zasmucił się mag, jednak szybko odwrócił się w stronę przybyszów - Czemu zawdzięczam waszą pomoc?
- Sobie i wyłącznie sobie.. - powiedział Ashariel i przeczytał głośno:

'Przegnając zło, zamienią kilka słów z nim, a on zdecyduje się do nich dołączyć zanim oni mu to zaproponują'

***
Wskoczyli w krzaki i zaczęli wypatrywać nadejścia tych osób. Było ich 8, i wyglądało na to, że byli to bandyci.
- Na mój znak.. Teraz!
We czterech wyskoczyli na drogę. Większa część bandytów była na tyle zaskoczona, że nie mogła się nawet bronić. Wojownik, który dołączył do bohaterów z okrzykiem na ustach rzucił się w wir walki:
- Poznajcie pieśń mojego oręża!
Po czym mocnym uderzeniem klingi powalił jednego wroga. Następnego przeszył w kroć i doskoczył jednego, który był w stanie się bronić. Tymczasem dwóch magów szybkimi zaklęciami położyli na ziemię kolejnych czterech. Pozostał już tylko szef zgrai, którego zaatakował Ashariel. Wykazał się kocią zwinnością unikając trzech cięć przeciwnika, i świetnym władaniem swojej broni, którą dynamicznie zaatakował wroga w rękę. W ten sposób wybił mu katanę z ręki a sam wbił mu swoją w brzuch. Wszyscy spojrzeli na osobnika, który tak szybko uporał się z trzema z nich.
Po pochowaniu ów zgrai, bardzo szybko dotarli do miasta. Okazało się, że było już ono jednym wielkim gruzowiskiem. Przeszli przez nie i nie znaleźli w nim żywej duszy.
- Czyżbyśmy się spóźnili?! - krzyknął Ashariel i wtedy z pasa mu wyskoczył zwój.

'A gdy dotrą do gruzowiska, zrozumieją, że to nie prędkość zawiodła, a ich zmysły. Czwórka śmiałków wyruszy pomścić dom ostatniego, oraz wszystkich zmarłych ludzi.'



Opowiadanie Drain-a:

Średniowieczna Japonia.
Ashariel,jak zawsze trenowal na swoim podworku.Nagle uslyszal glos matki.Byla zrozpaczona.Z lkaniem powiedziala,ze tajemniczy wojownicy porwali ojca.Był w szoku.Ze zdenerwowania rzucił swa katana.Matka,kompletnie zalamana,usiadla na krzesle.Ash podszedl do niej i przytulil ja.Szepnal jej do ucha ze odnajdzie ojca.Matka zaczela jeszcze bardziej plakac.Powiedzial jej,ze jutro wyruszy w droge.Wieczorem rozpoczal przygotowania do podrozy.Naostrzyl swój miecz,spakowal prowiant,wzial potrzebne narzedzia w razie jakiejkolwiek sytuacji.Nastepnego dnia był już gotowy do drogi.Pozegnal się z matka,przyjaciolmi i znajomymi.Sprawdziwszy ekwipunek wyruszyl w droge.W drodze do miasta o nazwie Trusuku zastanawial się kto mogl porwac jego ojca.Moglby to być jego wrog, - przebiegly i okrutny Mortus.Zastanawial się nad tym tak dlugo,ze nie zorientowal się ze stoi u bram miasta.Wszedl do karczmy.Stanal na środku i powiedział:
-Witajcie ludzie.Przybylem do Trusuku w waznej sprawie.Mój ojciec zostal porwany.
Na sali wybuchlo zamieszanie.
-Wuryszylem w droge,aby go odszukac,ale sam nie dam sobie rady ze złym Mortusem-powiedzial Ashariel-Chce wiec zabrac ze soba kilku dzielnych wojownikow.
Zapanowala cisza,gdy ludzie uslyszeli ze ojca Asha porwal Mortus.Wszyscy dobrze wiedzieli kim on był Mortus to bezczelnym wojownikiem,ktory przeszedl na strone zla.Bez litosci najezdza na wioski i zabija.Wielu ludzi patrzylo na Ashariela z niedowierzaniem.Wkoncu wstal ktos z ostatniego stolika.Był to wysoki,dobrze zbudowany mezczyzna.Podszedl do Ashariela i powiedzial:
-Nazywam się BossTone.Wiem co to znaczy,jesli sie porwie komus najblizsza osobe.Tak bylo z moja najukochansza Ayanami.Porwali ja zboje.Pomoge ci odnalesc ojca,bo wiem co to dla ciecie znaczy.
-Bardzo mi przykro ,ty straciles najukochansza.Widzisz,ja mam podobnie,zli ludzie porwali mojego ojca.Dziekuje ze pomozesz mi w poszukiwaniach ojca.Kiedy mozemy wyruszac?-zapytal Ash
-Jutro z rana,przenocujemy u mojej matuli. - powiedzial Tone
-A wiesz moze dokad mamy podazac?-zapytal Ashariel
-Prawdopodobnie,w podziemiach miasta Folhrod,Mortus ma swoja kryjowke i tam powinnismy sie udac
Ash przenocowal u Tone’a .Rano zjedli snoiadanie,dosiedli koni i wyruszyli w droge do Folhrod.Gdy szli przed polane,BossTone zagadal do Ashariela:
-Pokaz mi swoja katane.
Ash wyciagnal z pochwy swój miecz.Jego towarzysz wzial go do reki i powiedzial:
-Widze,ze duzo cwiczysz ze swoim mieczem.Trzeba go troche wyprostowac- rzekl -Niedaleko,o tam,za tym lasem mieszka mój znajomy,który zajmuje się roznym zelastwem.Poprosze go żeby ci naprawil.
Gdy doszli do chaty kowala zobaczyli drzwi otwarte na osciez.
-Kowal nigdy nie zostawia otwartych drzwi - zaniepokoil się BossTone.
-Dlaczego? - zapytal się Ash.
-Poniewaz w tej okolicy grasuje banda zbojow,która atakuje male wioski i miasta.Ci zbuje napadli juz kilka razy naszego biednego kowala.
Postanowili wejsc do srodka.Dom wygladal jak pole walki.Na scianach byla krew,wszystkie meble i urzadzenia byly zniszczone.
-A to zboje,nie ujdzie im to na sucho!-zdenerwowal sie Ash
-Masz racje,przyjacielu,musimy isc do nich!
Wyszli przed dom i zaczeli szukac jakis sladow,gdy nagel Ash krzyknal:
-BossTone,uwazaj!
W tej chwili otoczyla ich gromadka zbojow.Bylo ich dziesieciu.W rekach mieli miecze,ostre i poplamione krwia.
-Czego od nas chcecie! - zapytal odwaznie Ashariel
-Czy przypadkiem nie szukacie...go? - powiedzial ich przywodca Majlo po czym gwizdnal i zaraz zza drzew wyszlo dwoch samuraii z zwiazanym czlowiekiem.
-To kowal! - krzyknal BossTone
-Ach tak,brawo za spostrzegawczosc-powiedzial zarozumiale Majlo-Widzicie,aby go odzyskac,musicie wyswiadczyc dla nas przysluge.
-Jaka znowu przysluge? - zaniepokoil sie Ash
-Musicie zdobyc dla nas srebrna wstazke,znajdujaca sie w swiatyni miecza.
BossTone dal znak Ashowi aby dalej mowil.
-Czemu chcesz akurat jej??
-Poniewaz za nia mozna....ej zaraz,gdzie sie podzial twoj kumpel?
W tej chwili za nimi ukazal sie potezny BossTone ze swoim mieczem.Ashariel korzystajac z tej chwili wyciagnal swoja katane i wbil ja straznikowi w brzuch ,ktory pilnowal kowala.Zaraz wzial zamach i wbil miecz drugiemu straznikowi.
-Nic ci nie jest? - zapytal Ash kowala.
-Nie,tylko troche bola mnie rece,ale jakos sobie poradze,uwazaj na siebie - odpowiedzial kowal.
Rozpoczela sie walka.Ash i BossTone dobrze radzili sobie z najezdzcami,lecz pewnien niepilnowany zboj zakradl sie ukradkiem za Ash'a i juz przygotowywal noz lecz bystry i szybki Tone rzucil mu noz w kark.Zboj padl na glebe.
-Musisz lepiej na siebie uwazac - mowiac to,usmiechnal sie do niego.
Wokol nich lezalo pelno zabitych najezdzcow.Podeszli do wodza i Ash powiedzial:
-I co teraz powiesz zboju?Dalej mamy ci przyniesc ta wstazke?-mowil z usmiechem
-Słuchaj koles,mojemu przyjacielowi zaginal ojciec,podobno porwal go niejaki Mortus.Masz dwa wyjscia,albo pomozesz nam odnalesc go,albo bedziesz lezec obok swoich przyjaciol.Wybieraj! - ostro powiedzial BossTone
-Gdzie Mortus porwal twojego ojca? - zapytal Majlo
-Prawdopodobnie ukrywa sie w podziemiach miasta Folhrod,miasta polozonego za gorami - odpowiedzial Ash
-Dobrze,pomoge ci odnalesc twojego ojca,tylko jest maly problem...
-Jaki problem? - zapytal BossTone
-W tym rzecz ze nie mam wierzchowca,i bede musial isc pieszo - powiedzial zasmucony Majlo
-Spokojnie,spokojnie, ja mam kilka koni na polu za moja chata - wlaczyl sie do rozmowy kowal.
-Bardzo ci dziekuje kowalu.Przepraszam ze cie porwalem,liczylem na troche monet...mam nadzieje ze nic ci sie nie stalo.
Wszyscy poszli do domu kowala.Napoili wierzchowce i zjedli pieczen.Kowal wyprostowal Asharielowi miecz.Podarowal rowniez Majlowi konia wzamian za kilka rzeczy.Pod wieczor pozegnali sie z kowalem i ruszyli w dalsza droge.Szli caly dzien przez rozlegle polany,lasy i laki.Zatrzymali sie gdy zobaczyli skaly.BossTone powiedzial:
-Za tymi gorami znajduje sie miasto Folhrod.Przenocujemy tutaj i na nastepny dzien wyruszymy w gory.Musimy przygotowac zapasy zywnosci,bo w gorach trudno cos upolowac.
-Ja udam sie na polowanie - oznajmil Majlo - Przyniose skory i mieso.
-Dobrze,ale wracaj szybko - rzekl Ashariel
-Przynies tez wode w wiaderku - przypominal BossTone.
Zaraz Ash i Tone zaczeli rozbijac namioty ze skory,a Majlo udal sie na polowanie.Po godzinie przyniosl w zawinietej skorze mieso.W drugiej rece niosl wiadro z woda.
-Czy to wystarczy? - zapytal Majlo
-Alez oczywiscie - odpowiedzi churem pozostali towarzysze.
Pod wieczor uwiazali konie do drzew,usmazyli mieso i przyzadzili skory
.Nazajutrz z samego rana mieli wyruszac. Rano po przebudzeniu wyszli z namiotu,rozpalili ognisko,usmazyli mieso i przygotowywali sie do drogi przez gory.Na rozkaz Ashariela,ruszyli .Szli po skalnym podlozu juz prawie godzine.Szli juz dobre 3 godziny gdy zobaczyli przed soba rannego wojownika.Mial na sobie skorzana szate,a piers i rece pokrywala zbroja.Podbiegli do niego,wyciagajac swoje miecze po czym zapytali:
-Co ci sie stalo?
-Wracalem ze zwiadow z ekipa moich ludzi gdy nagel wyskoczyl on, ten dzikus zyjacy sam w gorach.Zaatakowal nas ale powiedzialem im,zeby uciekali ale jak widac nie poradzilem sobie z nim sam.zaatakowal mnie nozem i przecial noge - powiedzial Cedvin - uwazajcie na niego,on jest bardzo niebiezpieczny.
-Nie mozemy cie samego zostawic tutaj,musimy sie obejzec - powiedzial BossTone.
Odcieli kawalek materialu z uda.Zobaczyli mala szrame,na szczescie nie gleboka.To bylo tylko zadrapanie,ale duzo krwi stracil napadniety zolnierz.W tej chwili Majlo odezwal sie:
-Czekajcie,my zboje zawsze nosimy przy sobie ziola lecznicze...powinienem je tu....mam! Zaraz zatamuje krwotok.
Wyciagnal z worka kilka mniejszych woreczkow.W kazdych byly inne ziola.Najpierw zdjal chuste z glowy i owinal ja noge,po czym scisnal.Pozniej wyciagnal 3 listki ziol i przylozyl je do rany Cedvina.Krwotok szybko ustal.Nastepnie dal mu powachac pewna miksturke,po czym zasnal.W tej chwili wyciagnal z kieszeni igle z jakiegos drzewa,z ubrania wyciagnal jedna nitke i zaczal zszywac przyjacielowi noge.Po chwili noga byla zszyta.Cedvin spal dobre 30 minut po czym obudzil sie i powiedzial:
-Co sie stało?Przez sen czulem uklucia,jakby od igly.
-To Majlo zszyl ci noge ,aby nie doszlo ewentualnie do dalszego krwotoku.Ten opatrunek wystarczy ci na droge do miasta.
-Dziekuje wam przyjaciele,jak moge sie wam odwdzieczyc? - zapytal ranny zolnierz.
Nagle zza skaly wyszedl jakis czlowiek z krotkim mieczem samurajskim zwanym tanto,podszedl do Cedvina,podciagnal w gore po czym ujal jego za gardlo.
-I co mysleliscie ze go uratujecie, hę? - powiedzial zazdrosnie dzikus - Kto wejdzie na moj teren juz nigdy nie wyjdzie.
-Ha,myslisz ze cos nam zrobisz? - powiedzial odwaznie BossTone - Tkniesz tylko mnie lub moich przyjaciol,lub tego biednego wojownika to bedziesz lezec z nozem w brzuchu.
-Tak,jestem bardzo sprytny,nie mozecie wziasc mnie podstepem.
Ashariel przypomnial sobie,ze ma w plecaku noze do rzucania.Wtedy przyszedl mu do glowy pomysl i powiedzial:
-Pustelniku,czy moge wyjac z plecaka wode?Bardzo szuszy mnie w gardle.
-Tak tak, pij , tylko bez zadnych podstepow - powiedzial dzikus
W tej chwili mrugnal okiem do Majla.W plecaku zaczal mieszac dwoma rekoma.W jednej mial wode,a w drugiej noz.Nagle Majlo krzyknal:
-Wilk!
Pustelnik odwrucil cie za siebie,z obawy ataku wilka.Ash wykorzystal ten moment i rzucil nozem centralnie w ramie trzymajace tanto.Dzikus skoczyl z bolu w bok,puszczajac Cedvina.Szybki BossTone podbiegl do rannego Ceda,po czym pomogl mu usiasc obok Majla na skale.
- I co teraz,dzikusku - powiedzial z cwaniackim usmieszkiem na twarzy - Mowiles,ze nie mozna cie wykiwac,myslac pozytywnie,co?
Pustelnik patrzyl sie na niego z niedowierzaniem."Przeciez nikomu nie udalo sie przejsc przez gory,nigdy...nigdy nikt mnie nie wykiwal" - myslal.Dzikus wstal i zaczal uciekac,potykajac sie.
-Chyba juz mozemy isc w droge do Folhrod - powiedzial z usmiechem na twarzy Majlo - Z jakiego miasta pochodzisz,mlody zolnierzu?
-Szczesliwym trafem z Folhrod.Po co tam idziecie? - odpowiedzial Cedvin
-Moj ojciec zostal porwany przez zlego Mortusa.Napewno slyszales o nim.Musimy odnalesc mojego ojca i wyznaczyc kare Mortusowi - powiedzial Ashariel
-Mortus!Ten przebiegly dran to brat mojego ojca!Zemszcze sie na nim za krywde wyrzadzona mojemu ojcu...-wspomnial o tym Cedvin
-Pogadacie sobie pozniej,po drodze,czas juz isc dalej - ponaglil Tone
Gdy wyruszyli Cedvin opowiedzial im o swoim ojcu.Jego brat Mortus ze wscieklosci na swojego brata przecial mu twarz.Na policzkach ma dwie szramy.Cedvin bardzo nie lubil Mortusa,poniewaz byl zly i wyrzadzil krzywde wielu ludziom.Mlody zolnierz powiedzial nam tez, ze w podziemiach, kilka metrow pod zamkiem znajdue sie kryjowka Mortusa.Mowil tez,ze podobno nikt nigdy nie dotarl do jego miejsca przebywania.Gadali sobie tak dobre kilka godzin,gdy nagle poczuli zimno.Znajdowali sie juz po drugiej stronie gor .W najblizszej malej grocie rozbili namiot.Byla ona mala,ale pomiescila wszystkich.Ash,Bosstone i Majlo zarzucili na siebie futra i ukladali sie do snu,gdy Ashariel zapytal sie Cedvina:
-Pewnie ci przykro,ze nie mamy futra dla ciebie.Nie wiedzielismy ze dolaczysz do naszej wyprawy.
Cedvin usmiechnal sie.
-Alez nie,mi tez jest cieplo.Pod zbroja mam bardzo wygodna skore.
Ashariel dotknal skorzanej kamizelki.Wydawala sie bardzo ciepla i mila w dotyku.Po kilku minutach wszyscy zasneli.Rano obudzil ich BossTone,ktory przyszykowal dla nich jedzenie.Byl rannym ptaszkiem i lubil wstawac bardzo wczesnie.Tym razem upiekl dla przyjaciol mieso.Najbardziej glodny byl Cedvin,poniewaz od kilkudziesieciu godzin jadl tylko ryz,ktory mieli jego przyjaciele.Po spakowaniu namiotu i ugaszenia ogniska,ruszyli do droge.Szli rownym tepem przez kilka godzin.Znajdowali sie juz na polach miasta Folhrod.Po kilkunastu minutach byli juz w bramie zamkowej.Stalo tam dwoch straznikow.
-Haslo - powiedzial zolnierz.
Kazdy mieszkaniec Folhrod mial znac haslo zeby wejsc do zamku.Zaraz Cedvin odpowiedzial:
-KREW.Prosze wpuscic tez tych oto trzech ludzi.Oni uratowali mi zycie.
Straznik na rozkaz wpuscil przyjaciol mlodego wojownika.Cedvin oznajmil im,ze za godzine maja spotkac sie w karczmie.Powiedzial im zeby poszli na targ i kupili rzeczy potrzebne do wyprawy do podziemi.Cala trojka przyjaciol poszla na targ,a tymczasem Cedvin poszedl do wladcy Folhrod powiedziec mu o calym zajsciu.Ash kupil na targu nowy miecz.Rekojesc byla wykonana z wydrazonego z oplotem jedwabnym i elementami dekoracyjnymi..Zawsze marzyl o takiej katanie.Majlo kupil u zielarza ziola leczace rozne rany a BossTone naostrzyl swoj miecz i kupil sobie helm,tski,jak nosza wojownicy z Folhrd.Chodzili jeszcze dlugo po targu,ale nic juz nie znalezli.Cedvin oswiadczyl,ze dostal pozwolenie na pojscie do podziemi nastepnego dnia.Teraz poszli do karczmy.Pili sake,czyli napoj alkoholowy produkowany z ryzu i tanczyli w rytm muzyki.Pod wieczor polozyli sie spac w zamku,obok malej sypialni Cedvina.Musieli sie dobrze wyspac,poniewaz rano wyruszali na poszukiwania.Noc byla zimna i cicha.Ashariel nie mogl spac.Ciagle przewracal sie z boku na bok.Postanowil pojsc na balkon,aby powdychac swiezego powietrza.Zalozyl na siebie futro i stanal przy parapecie.Spogladal na lasy i gory.Po chwili wodzil oczami po polach.Nagle w oko rzucila mu sie sylwetka czlowieka.Za nim szlo kilku innych ludzi,ktorzy trzymali zwiazanego czlowieka.Postac wydawala sie juz znajoma...
-To moj ojciec! - krzyknal Ashariel.
Natychmiast podbiegl do swoich przyaciol.Obudzil ich.Wszyscy usiedli na poslaniu.
-Czlowieku,dopiero srodek nocy a ty juz nas budzisz ?! - powiedzial BossTone
-Tak szedl Mortus,z moim ojcem,widzialem go przez okno! - mowil szybko Ash
-Moze to byli tylko zwykli targarze - odpowiedzial BossTone
-Targarze ?! Od kiedy targarze ciagna za soba zwiazanego czlowieka!To napewno musial byc moj ojciec!
-Skoro tak,to musimy obudzic Cedvina i powiedziec mu,ze widzielismy Mortusa.Musimy sie spieszyc,aby go dogonic.Szybko! - oznajmil Majlo.
Wszyscy szybko staneli na nogi.Zaczeli sie ubierac.Po chwili Ashariel wbiegl do pokoju Cedvina.Obudzil go i powiedzial,ze za oknem widzial Mortusa i kilku ludzi,ktorzy trzymali jego ojca.Przymulony mlody wojownik,gdy uslyszal o Mortusie,usiadl na lozku i zaczal sie ubierac.Na koncu wlozyl zbroje.Po kilku minutach wbiegl do pokoju wladcy i powiedzial mu,ze natychmiast musza wyruszac na poszukiwania Mortusa,poniewaz widziano go jak wchodzil swoim sekretnym przejsciem w lesie do podziemi.Krol musial pozwolic czterem wojownikom wyruszyc pod ziemie w srodek nocy.Natychmiast wyslal swojego sluge do strazy ,aby udzielili wejscia czterem mlodym osobom do podziemi.Gdy cala czworka zeszla na dol,do lochow,zobaczyli przed soba duza,otwarta klape.Spojrzeli na siebie i po kolei wchodzili.Gdy wszyscy byli na dole,straznik oznajmil:
-Musicie uwazac na szczury.One przenosza jakas chorobe,ktora zabija po ugryzieniu.Na wypadek ugryzienia wescie to i to- skonczyl,wreczajac im mala buteleczke i pochodnie.
-Co to za mikstura? - zapytal Majlo - Czy to jakies lekarstwo?
-Tak,to jest lekarstwo.Gdy chapnie cie szczur,nanies kilka kropli na miejsce ugryzienia. - oznajmil Cedvin - To zlikwiduje zaraze jaka nosza szczury.
-Dziekujemy,musimy juz isc - rzekl Ashariel
-Uwazajcie na siebie - powiedzial sluga wladcy
Zapalili pochodzie i poszli w glab tunelu.Widzieli na scianie rozne rysunki i napisy w nieznanym jezyku.Po kilkunastu minutach wedrowki napotkali rozwidlenie.
-Pojdziemy ta droga - oznajmil Cedvin - tedy najszybciej dojdziemy do komnaty Mortusa.
Poszli tunelem wskazanym przez Ceda.Po godzinie drogi doszli do duzej sali.Na jej srodku stal stol.Wszyscy podeszli do stolu.Byly nim wyryte jakies dziwne napisy "hatake ker kune kasai".Nikt nie wiedzial co one oznaczaja.Dlugo patrzyli sie na te znaki,gdy nagle kilku ludzi wyslo z tunelu obok:
-Kim jestescie? - zapytal Majlo.
-Nie twoja sprawa,gincie! - rzekl jeden z obcych.
Nagle wyciagneli swoje miecze.Byly to wakizashi.Sa one mniejsze od katany,ale wieksze od tanto.Pierwszy z nich rzucil sie na Ashariela.Jednak jego zmysly byly czujne.W ulamek sekundy wyciagnal swoj miecz i wbil go w brzuch wroga.Za chwile wyciagnal miecz z ciala trupa i wytarl go o swoje kimono..Na jego ubraniu widniala krew.Reszta ,widzac to,rzucila sie na czterech mlodziencow.Rozpoczela sie zacieta walka.Wszyscy doskolane wladali mieczami.Bylo bardzo glosno.Na ziemi bylo pelno krew.Gdy Ashariel walczyl z jednym przeciwnikiem,za nim skradal sie drugi.Chcial podciac Ashowi gardlo.Nagle jednak zmieniajac zdanie,wbil swoj miecz w jego ramie.Ash zlapal sie za miecz.Oczy mu zablysnely,po czym padl na ziemie..Bosstone,widzac to zajscie,zaczal biec w jego strone,przecinajac pozostalych przeciwnikow.Przecial mieczem szyje zabojcow,ktorzy zaatakowali Ashariela.Ukleknal przed nim.
-Ash, co oni ci zrobili - mowil z lzami w oczach BossTone - Nic ci nie jest?
Ashariel usmiechnal sie i powiedzial:
-Widze,ze moja smierc duzo by dla ciebie znaczyla.Naszczescie nic mi nie jest - mowiac to wyciagnal miecz z pod pachy - Musialem przeciez upozorowac smierc.
-Prawie wpedziles mnie do grobu, a juz myslalem ze...
Wtedy za nimi pojawil sie Cedvin z mieczem w gorze.Gdy BossTone sie odwrocil,miecz tkwil w plecach wroga,skradajacego sie za nim.
-Wiesz,chyba nie wypada lezec na polu walki - powiedzial Cedvin z usmiechem na twarzy.
-To juz drugi raz - oznajmil Ashariel zwracajac sie do BossTone'a - To juz drugi raz,jak uratowales mi zycie.
-Ty pewnie bys zrobil to samo na moim miejscu.
-Chyba czas isc dalej - zawolal Cedvin.
Rozkaz to rozkaz,zaczeli isc..Ash byl zaniepokojony.Wydawalo mu sie,ze chodza ciagle w kolko.Szli juz kilka godzin,gdy usluszeli czyjes smiechy dochodzace z odleglosci kilku metrow.Wszyscy staneli.Cedvin rozkazal im byc cicho,po czym wskazal im miejsce,z ktorego dochodza smichy.Po kilku sekundach widzieli przez soba mala dziure w ziemi,zaslonieta kratami.Ashariel postanowil obejzec,co jest w komnacie obok.Gdy sie nachylil,zobaczyl swojego ojca zwiazanego na krzesle,a za nim stal Mortus i grozil mu.Ash wyszedl z dziury i powiedzial:
-Tam jest kryjowka Mortusa,widzialem tez mojego ojca.
-Wiec ruszamy - powiedzial Majlo
Obeszli cala komnate i staneli przy wejsciu.Na znak Cedvina weszli do srodka.Mortus byl duzy i bardzo umiesniony.Widac bylo liczne blizny na jego ciele,co znaczylo,ze bardzo duzo walczyl.Na znak Majla wszyscy weszli do komnaty z mieczami w rekach.
-Ashariel! - krzyknal ojciec
-Ahh,banda glopkow z moich ludzi,przeciez mieli was zabic! - ze zdenerwowania krzyknal Mortus
-Widocznie banda glopkow nie dostarczyla nam tej wiadomosci - odpowiedzial Cedvin sciskajac jeszcze bardziej miecz w rece.
-Co chcesz od mojego ojca !
-Twoj ojciec dobrze wie.Gdy bylem maly i nie przeszedlem jeszcze na strone zla,dobrze znalem twojego ojca.Razem bawilismy sie w lesie.Moja matka powiedziala,zeby twoj ojciec sie mna opiekowal.Gdy siedzielismy na skalce,banda rozbojnikow napadla na las,w ktorym znajdowala sie mala wioska.Wtedy on mnie zostawil i sam uciekl,a zli ludzie wzieli mnie do niewoli.Tak przeszedlem na strone zla.Nigdy nie wiedzialem juz matki.Teraz mam okazje zemscic sie na twoim ojcu!
Wtedy Mortus wzial do reki noz i juz chcial zranic ojca,ale czujny Ashariel rzucil kamieniem w jego ramie.Z bolu Mortus uposcil noz.Zaraz odchylil glowe i rzekl:
-Gin,marny psie!
Wtedy rzucil sie na Ashariela.Zaczela sie walka.Pozostali towarzysze Asha odsuneli sie na bok z przygotowanymi mieczami w razie wypadku.Slychac bylo ocierajace sie o siebie ostrza.Wkoncu przeciwnik pomyslal "Ten Ashariel jest bardzo waleczny,nie chce sie poddac".Walka trwala dlugo po czym Ash zranil Mortusa w reke.Ten skoczyl w bok i juz chcial wbic mu miecz w brzuch lecz szybki samurai odsunal sie,po czym skoczyl w bok,przecinajac brzuch Mortusa.Padl jak trup na ziemie.Majlo natychmiast podbiegl do ojca Asha i przecial line,ktora byl zwiazany.Mortus wyszeptal:
-Zabij mnie,miej litosc,no dalej, zabij!
-Najpierw zaplacisz mi za to,co zrobiles mojemu ojcu! - krzyknal Cedvin,przecinajac nozem twarz Mortusa.
Z policzka poplynela mu krew.Wtedy podszedl do niego Ashariel,stanal nad konajacym cialem,po czym krzyknal:
-Gin!
W tej chwili wbil mu w brzuch swoj miecz i przekrecil go kilka razy.Mortus dostal drgawek,po czym juz sie nie ruszal.Ash ukleknal nd nim i wyszeptal:
-Krew...nareszczie poczlem jej smak...zemsta byla slodka...
Wszyscy przypatrywali sie Asharielowi z wielkim podziwem. Nikt jeszcze nigdy nie pokonal Mortusa.Teraz podbiegl do ojca i mocno przytulil,po czym zapytal sie:
-Nic ci nie jest ojcze?
-Na szczescie nic,nie wiedzialem,ze moj syn ma taka odwage,zeby wyruszyc sam i mnie uratowac.
-Nie zrobilem tego sam.Oto moi przyjaciele: Majlo,Cedvin i BossTone.Oni pomogli mi tu dotrzec.Powinienes im tez podziekowac.
Ojciec,jak kazal syn,podziekowal trzem wybawcom.Po kilku godzinach drogi przyszli do zamku.Ashariel wszedl do wladcy miasta razem z Cedvinem ,ktory powiedzial:
-Z tego miecza,dzielny i odwazny Ashariel,zabil zlego Mortusa-mowiac to,pokazal krolowi miecz
-Czy naprawde go zabiles? - zapytal z niedowierzaniem wladca
-Tak..Zabilem zlego Mortusa.
-Musze ci pogratulowac mlodziencze.Nikt nigdy nie pokonal jeszcze Mortusa,a tym bardziej nikt nie stawil sie temu zadaniu.Oczywiscie dziekuje ci w imieniu moim i ludu mojego!
Dlugo jeszcze rozmawiali o Mortusie.Krol byl pod wrazeniem zadania,jakie wykonal Ashariel.Na koncu milej rozmowy wreczyl mu duzy worek monet za przysluge oddana miastu.Polecil zolnierzom zasypac wejscie do podziemi.

Rano Ashariel stal sam na polu.Lekki wiatr powiewal w jego wlosach.Byl zamyslony.Stal wpatrzony w gory dosc dlugo.Wkoncu przyszli do niego trzej przyjaciele.Ashariel powiedzial im:
-Sluchajcie,dziekuje wam za to,ze poszliscie ze mna szukac mojego ojca.Niestety sam bym tu nie trafil.Dlatego prosze,przyjmijcie ten worek zlota.
-Wiesz co,tak nie wypada - powiedzial Cedvin
-Prosze was,to zaplata za to,ze przybyliscie tu ze mna.I mam jeszcze jedna prosbe...
-Sluchamy - powiedzial Majlo
-Podczas wedrowki stanowilismy zgrany zespol.Pomagalismy sobie nawzajem.Dwa razy BossTone uratowal mi zycie i za to mu bardzo dziekuje.Gdyby nie Majlo,nie mielibysmy zapasu jedzienia w gorach,i gdyby nie on,to Cedvin wykrwawilby sie na smierc.Widac wiec ze jestesmy bardzo zgrani,moze zalozymy druzyne?
-Druzyne?A jaka by nosila nazwe? - zapytal BossTone
-RayokO's...
-Jestem pod wrazeniem tej nazwy - zawolal z usmiechem BossTone - Moze wspolna wedrowka na polodnie?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~THE END~~~~~~~~~~~~~~


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ashariel dnia Wto 14:03, 08 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drain
Shinigami
Shinigami



Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 169
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 14:08, 07 Sie 2006    Temat postu:

Ash,wyslij mi poczta kase na okulary,bo oczy mnie bola od tych kolorow xD Mozez zmienic je na normalne,na kolor bialy?

----------------------------------

Ok,wiec oceniam <cwaniak>

SuNsHiNe:

Bardzo dobre opowiadanie!Jednak trudnosci w czytaniu mialem wtedy,gdy czytalem imiona japonskie,te jakies sisucha czy jakos tak,ale tak toopowiadanie w deche! Wink

KayG:

No spoko opowaidanie,troche bledow interpunkcyjnych przede wszystkim,imiona z malych liter,opowidanie moim zdaiem krotkie i niezbyt rozwiniete,ale spoko! Smile

Grins:

....HAHAHAHA!!Żenada. Laughing Wygralbys turniej na najlepszego debila konkursu.Wykazales sie bardzo ze hohoho xD

Elyv~:

Nie musze komentowac!Praca dosc dobra i dluga,narobiles sie,no i gratuluje Very Happy

Drain:

Haha,co to za debil tyle napisal.Po h*j on to pisal,i tak nie wygral konkursu xD haha...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KayG
Sapphire
Sapphire



Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:34, 07 Sie 2006    Temat postu:

heh dobre ;] czytałem jedno opowiadanie mianowicie GRINN'sa [bo krótkie] Razz zaje**iste powienien wygrać konkurs Wink albo jakąś nagrode mega pocieszenia ;D
P.S. niebieski moj ulubiony kolor Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grins
Rōnin
Rōnin



Dołączył: 11 Cze 2006
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:08, 10 Sie 2006    Temat postu:

Drein: z debilem to nie do mnie-naszczepko zła...

KayG-widze, ze znasz sie na dobrych żartach Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KayG
Sapphire
Sapphire



Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:44, 10 Sie 2006    Temat postu:

dobre masz pomysły grins Razz na początku taka powaga... aż tu nagle wychodzi ze ash torturował wszystkich GILGOTANIEM i to dotego piórem z GMa xD Razz moze piórem z grinsa ?? Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Neriol
Rōnin
Rōnin



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Ziemi.

PostWysłany: Pią 3:19, 11 Sie 2006    Temat postu:

Heh... ja przeczytałem pierwsze opowiadanie czyi opowiadanie SuNsHiNe... i zauważyłem w nim, że to ja byłem ojcem Asha... PRZECIEŻ ASH JEST ODE MNIE STARSZY O 9-10 LAT! xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ashariel
eeR Veteran
eeR Veteran



Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:57, 16 Sie 2006    Temat postu:

Namęczyłem się ale opowiadania na stronkę wrzuciłem - uff. Jeżeli macie jakiś problem z ich przeglądnięciem to proponuje odświeżyć kilka razy stronę, a jak to nie pomoże to Ctrl + F4 - one są tam na 100% Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elvynnel
Rising Star
Rising Star



Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 6:29, 17 Sie 2006    Temat postu:

nie wiem czy by nie wartało poprawić moje opowiadanie Razz pozatym nie widać liter polskich i może się tak fajnie nie czytać :> jesli ktos sobie zażyczy to znajde czas i poprawie (też zmienie litery polskie na s, c etc) i troche rozwine opisy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drain
Shinigami
Shinigami



Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 169
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 6:39, 17 Sie 2006    Temat postu:

ASH!

prosze zmien kolor opowiadan,na normalny,bo oczy mnie bola od czytania tego!

-------------------


ASH!

co zrobiles ze strona...



brzydko to wyglada


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SuNsHiNe
Ashariel's love
Ashariel's love



Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: sie biora dzieci ?? ;]

PostWysłany: Czw 7:49, 17 Sie 2006    Temat postu:

u mnie pasek wyboru jest po lewej i nei widac minigry i opowiadania ;d

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ashariel
eeR Veteran
eeR Veteran



Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:21, 17 Sie 2006    Temat postu:

Elvynnel, jak możesz to bardzo bym prosił.
Drain musisz odświeżyć naciskająć Ctrl+F5
Sunhine spróbuj otworzyć samo lewe menu w nowym oknie i wtedy Ctrl+F5


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elvynnel
Rising Star
Rising Star



Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:05, 18 Sie 2006    Temat postu:

zmielnilem odrobine i poprawilem ale tylko te litery, ktore byly zastapione znaczkami - ą, ę i bodajże ś.. zauwazylem do tego, ze byla zla kolejność tekstow i dopiski <omg>..
oto poprawna wersja:

Była ciemna i głucha noc. Tylko wiatr rozpylał pustynne ziarenka po okolicy, tu raz tworzac małą, piaskową kopkę, a raz przenosząc ją w inne miejsce. Niebo było czyste, nie wliczajac tworzacej się sztucznej mgiełki. Te okolice przemierzał własnie niestrudzony wędrowca. Kolor jego włosów trudno było ujrzeć w ciemności, jednak światła gęsto rozproszonych gwiazd po niebie uswiadamiały, że miejscami były jasne, a innymi ciemniejsze. Stanał na chwile, rozwinał mape po czym szybko ja złozył. Zrobił kwasna mine, podniósł głowe do góry i spokojnie sie rozgladnał. Obróciwszy sie jego oczy rozbłysneły. Ujrzał cos daleko w oddali. Jeszcze raz, powoli się rozejrzał i szepnał pod nosem:
- A jednak.. No cóz, odrobine zmian w planie nie zaszkodzi.
Mineła kolejna godzina wedrówki, nim trafił na to, co wczesniej ujrzał: malenką oazę. Zblizył sie do pierwszej lepszej palmy, oparł o nia i zaczał cicho recytowac swą poezje. A gdy zmeczenie wzielo góre nad ciałem, zamknał oczy na dobre kilka godzin.
***
- To musi być tutaj - rzekł Ashariel - gdyż tak rozbrzmiewało jego imię - i pewnym, szybkim krokiem ruszył przed siebie.
Teraz, gdy słonce już wznosiło sie wysoko nad horyzontem, można było ujrzec jego postac. Był to srednio zbudowany meżczyzna. Miał jasna karnacje i krótkie, spiczaste włosy. Nosił błekitny płaszcz, miał gruby, korowy pas i cieniutką katanę z przepiekną rekojescia, przymocowana do jego boku. Uwagę jednak przykuwały madre, czarno-czerwone oczy i dosc dziwaczne uszy. Można wywnioskowac, że wywodził sie od elfów: byc może jego prababka była jedna z tej szlachetnej rasy, tego nie wie nikt, bowiem żyjemy w czasach, gdy elfowie szlachetnej krwi sa nadzwyczajna rzadkoscia. Wróćmy jednak do Eulion, miasta do którego ów podróżnik trafił. Raczej nie można nazwać tej wioski miastem: nie miała wielkich, warownych murów które otaczały większosć innych zamieszkiwanych terenów. Ashriel zatrzymał się, sięgnał do pasa. Gdy ponownie wzniósł ręce, w jednej z nich można było ujrzeć skrawek papieru, który w pewnym miejscu był zagięty. Był to prastary zwój, na którym widniały dziwne znaki. Przeleciał go oczami do zagiętego miejsca i delikatnie rozwinał go trochę dalej. Teraz już dokładnie zbadał 'słowo' po słowie by wygladać coraz bardziej na sparaliżowanego. Ostatnia częsć nie zagięta brzmiała następujaco:

'Gdy jednak strudzony wędrówka zmieni kierunek, zawróci, i trafi do Eulionu, by tam odnalezc potężna wiedzę która sama uchyli się do niego'

- Niemożliwe.. A jednak - zwój jest zaprawdę magiczny!
Ashriel podniósł wzrok a gdy ujrzał pewien dziwny budynek na wzniesieniu , zapytał przechodnia oń. Ten mu odpowiedział, że jest to stara biblioteka i tylko nieliczni maja do niej wstęp, gdyż strażnik tego miejsca nikogo nie wpuszcza. Prawie nikogo, bo tylko jeden jedyny osobnik do niego wszedł, i nigdy nie wrócił. Stało się to niedawno, bowiem niecałe 2 miesiace temu. Gdy to usłyszał, jego umysł przeszyła podwójna strzała. Jedna spowodowana stwierdzeniem, że własnie przed 2 miesiacami ruszył w podróż. Druga, jak stwierdził on sam, była moca drzemiaca w scianach tegoż budynku. Wspiał się po kamiennych schodach a gdy dotarł do celu, rozwinał kolejny kawał pergaminu:

'A gdy stanie przed bramami mocy, pory roku zaczna mieć znaczenie a ich wiecznosć się zacznie'

Był jeszcze dopisek:

Enval'not kwe blors, poeth'le dealn

Włożył go za pas i podszedł do drewnianych drzwi. Błysnęła jego katana która uderzył we wrota cztery razy, równo. Wtem otworzyły się, a jego oczom ukazało się wielkie pomieszczenie, na którego srodku stała jedna, bardzo zaskoczona osoba, zapewne strażnik, a tuż za nia lewitował w powietrzu następny osobnik, który miał zamknięte oczy. Ten który stał, jakby nie zważajac na to że ktos wszedł, zamknał drzwi i stanał przy nich.
- Czego tutaj szukasz mędrcze? - zapytał ten z zamkniętymi oczyma i stanał na nogach.
- Magii.. - powiedział Ashriel
- A więc nie masz czego tutaj szukać. Tutejsze księgi nie zawieraja na jej temat nic - odpowiedział spokojnie mag.
- Nic tu się nie dzieje przypadkiem. Skoro zwój tu mnie przyprowadził, na pewno ja tu znajdę.
- Powiedziałes zwój?! - krzyknał zaskoczony czarodziej - daj mi na to dowód.
- Enval'not kwe blors, poeth'le dealn
- A więc to prawda! Jezli taka będzie Twoja wola, podażę za Toba.
Dopiero teraz czerwonooki przejrzał na oczy. Odwrócił się na chwile i postawił dwa kroki w stronę wyjscia:
- Nie traćmy czasu: niech wypełni się to, co ma się wypelnic!
Już nie samotnie, jako iż dwóch wyruszy sięgnać po magię: wiedza i siła.
***
Zbliżało się południe. Dwaj wedrowcy przemierzali pustynie nie odzywajac sie do siebie nawzajem. Nawet nie wiedzieli, że wedruja tak juz dwa tygodnie.

'A gdy mina czwarta oaze, i przejda prastara góre, stana na Samotnej Polanie. Po niej mina jeszcze dwie rzeki, nim natrafią na swój trop'

- Jakie imie dzierżysz? - zapytał Ashariel
- Majlo, Twoje już znam, więc mówic mi jego nie musisz.
- Zawarte jest w ksiegach?
- Nie, po prostu czytam w Twych myślach.
Więcej już nie rozmawiali, póki nie mineli drugiej rzeki od polany.
- Tam, w oddali widać dym - rzekł spokojnie Majlo
- Sprawdźmy to - w odpowiedzi szepnał towarzysz.
Okazało się, że dym był spowodowany spaleniem wioski. Na miejscu wrzało już od walki. Wszedzie widac było ciała ludzi i przeróżnych stworów, poczynajac od harpii kończac na ograch. Wynik walki był z góry przesadzony: siły atakujących były zdecydowanie wieksze. Nagle, z jednego nietknietego domu wynurzyła sie postać. To co pózniej się działo, wykroczyło ponad wszelką wyobraźnię. Aż trudno było opisac te potege. Wrogowie maleli z sekundy na sekunde padając od ognistych kul tegoż osobnika.
- To musi być on! - syknał jeden z przybyłych - Nigdy nie widziałem takiej mocy!
Sięgnał po zwój i przeczytał o słowo za dużo:

'Zmęczeni dotrą do wioski gdzie bitwa trwać będzie. A gdy ujrzą jego potęgę, ulegną jej. A po chwili ruszą..'

Nie zdażył doczytac, bo jego bark przeszył niewyobrażalny ból. Jednak gdy upadł na ziemie, ból zniknał tak samo szybko, jak się pojawił.
- Ccco się stało?
- Argh.. Nie wolno igrać z przyszłością - szepnął i zdecydowanie sięgnął po katanę - Ruszajmy!

'Ciecia jego będą skuteczne, a umysł kompana niewzruszony. Ramie w ramie przegnaja to zło, które staneło im na przeszkodzie'

Potwory widząc potężną trójke zrozumiały co ich czeka, jeśli sie nie wycofaja. Jeszcze tylko kilka czarów posypało się za nimi, nim zniknęli z widnokregu.
- Tylu martwych.. - zasmucił sie mag, jednak szybko odwrócił się w strone przybyszów - Czemu zawdzieczam wasza pomoc?
- Sobie i wyłacznie sobie.. - powiedział Ashariel i przeczytał głosno:

'Przegnajac zło, zamienia kilka słów z nim, a on zdecyduje sie do nich dołaczyc zanim oni mu to zaproponuja'

***

'Teraz, gdy jest już ich trzech, stawia czoło ostatniej potędze'

Zanim kompani dotarli do ostatniego punktu ich wyprawy, zdażyli się dosć dobrze poznać.
- Jaki może być cel tego wszystkiego - zapytał Ashariel
- Ashariel, Majlo i Boston - szepnał jeden z nich
- Myslę że przyjdzie czas, kiedy się tego wszystkiego dowiemy. - odpowiedział ostatni
- Na pewno!
Tak rozmawiajac szli szukajac ostatniego ogniwa. Podażali wzdłuż rzeki, otoczeni górami i licznymi drzewami. Niebo było dosć ciemne, gdyż zbliżał się wieczór. Ta trójka która kroczyła scieżyna, wygladała zabójczo w cieniu lasu do którego weszli.
- Tu się zdrzemniemy, a rano o swicie ruszymy dalej. Jako że wkraczamy na niebezpieczne tereny, będziemy pełnić warty.
Było bardzo ciemno gdy Ashariel i BossTon usypiali. Wiatr muskał płaszcz i twarz Majlo, na którego przypadło pierwsze czuwanie. Oparł się o drzewo i z szeroko otworzonymi oczami czuwał. Robiło się coraz zimniej, więc mocno owinał się w swe odzienie i tak doczekał się zmiany.
- Moja kolei. Zreszta, i tak nie zmrużyłem oka - rzekł Ashariel.
Tamten tylko pokiwał głowa a wtedy jego oczy tak samo jak mocno były otwarte, tak silnie się zamknęły. Minęła może godzina, gdy strażnik zaczał wyszeptywać jakies wiersze i podspiewywać cichutko piesni. Nawet nie uslyszal, gdy cos zaszemrało w krzakach. Nagle klinga nieznanego miecza zatrzymała się na jego szyi.
- Ktos ty i kim sa Ci dwaj? Jestescie szpiegami! - szepnał głos.
- Kimkolwiek jestes, uspokój się. Nic Ci tu nie grozi. Jestesmy zwykłymi pielgrzymami którzy zmierzaja do Agron.
- Agron? Nie wyczuwam wrogosci w Twym głosie.
- Więc opusć broń i powiedz mi, co TY tutaj robisz o tak póznej porze?
Klinga opadła a zza pleców Ashariela wyszedł bardzo dobrze zbudowany człowiek:
- Także podażam do Agron. Wybacz mi, dużo tu wrogich sił kraży w tej okolicy. Trzeba być naprawdę ostrożnym. Jesli mogę, zabiorę się z wami. A teraz idz spać, ja przejmę wartę.
- Skad mam mieć pewność ze moge ci zaufac?
- A co mowi ci twój umysl? Tak myslalem. Idz i spocznij.
Nad ranem wszyscy byli w pełni sił. Po tym jak tajemniczy mężczyzna wyjasnił co sie wydarzyło w nocy, wyruszyli.
- Na wieczór powinnismy być na miejscu, jezli nic nie napotkamy na naszej drodze - oswiadczył. Niestety, nim minęło 5 godzin, usłyszeli liczne głosy.
- Chować się!
Wskoczyli w krzaki i zaczeli wypatrywać nadejscia tych osób. Było ich 8, i wygladało na to, że byli to bandyci.
- Na mój znak.. Teraz!
We czterech wyskoczyli na drogę. Większa częsć bandytów była na tyle zaskoczona, że nie mogła się nawet bronić. Wojownik, który dołaczył do bohaterów z okrzykiem na ustach rzucił się w wir walki:
- Poznajcie piesń mojego oręża!
Po czym mocnym uderzeniem klingi powalił jednego wroga. Następnego przeszył w kroć i doskoczył jednego, który był w stanie się bronić. Tymczasem dwóch magów szybkimi zaklęciami położyli na ziemię kolejnych czterech. Pozostał już tylko szef zgrai, którego zaatakował Ashariel. Wykazał się kocia zwinnoscia unikajac trzech cięć przeciwnika, i swietnym władaniem swojej broni, która dynamicznie zaatakował wroga w rękę. W ten sposób wybił mu katanę z ręki a sam wbił mu swoja w brzuch. Wszyscy spojrzeli na osobnika, który tak szybko uporał się z trzema z nich.
Po pochowaniu ów zgrai, bardzo szybko dotarli do miasta. Okazało się, że było już ono jednym wielkim gruzowiskiem. Przeszli przez nie i nie znalezli w nim żywej duszy.
- Czyżbysmy się spóznili?! - krzyknał Ashariel i wtedy z pasa mu wyskoczył zwój.

'A gdy dotra do gruzowiska, zrozumieja, że to nie prędkosć zawiodła, a ich zmysły. Czwórka smiałków wyruszy pomscić dom ostatniego, oraz wszystkich zmarłych ludzi.'


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Majlo
Lost Fan



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:40, 18 Sie 2006    Temat postu:

Fajnie Ash napewno sie usieszy ze nie musi zedytowac Cool

PS. Czemu nie wybrałes sobie rangi ??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elvynnel
Rising Star
Rising Star



Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 7:47, 20 Sie 2006    Temat postu:

nie mialem pomyslu do przed chwilą Razz ta ranga ma duze znaczenie bo dobrze mi sie ostatnio na mf wiedzie - rywalizuje z Elitą (Aquagen, WladcaDusz) ;] jak tak dalej pojdzie to uda mi sie pokonac bo wladca mi wali po 2k ja po 1k x 2 ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum RaYokOs Strona Główna -> Hyde Park Wszystkie czasy w strefie Środkowy Atlantyk
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin